Rozdział III

Hej wszystkim ! Zapraszam na kolejny rozdział opowiadania "Everyone loves me". Kolejny rozdział pojawi się pod koniec tego tygodnia bądź w następnym tygodniu. Serdecznie zapraszam do komentowania jak wam się podoba opowiadanie i bohaterowie w nim. Pozdrawiam :)



"Manhattan wielkim jest"

            Kolejny poranek był o niebo lepszy od poprzedniego. Po pierwsze nie musiałam spać na tej niewygodnej sofie, tylko w końcu na swoim własnym łóżku. Po drugie nie odniosłam żadnych obrażeń i nie spadłam z łóżka. Z czego jestem bardzo zadowolona. Czując zapach śniadania zrobionego przez tatę, szybko się ubrałam i zeszłam na dół do kuchni. Śniadanie nie mogło się oczywiście obyć bez uszczypliwości Arthura – kochany braciszek.
- No witaj Laura jak się spało? Chyba bardzo dobrze, co? Pewnie miałaś bardzo fajne sny.
- Hej Arthur i cześć tato. Tak dzisiaj wyjątkowo dobrze. A wiesz, że nie wiem jakoś nie pamiętam.
- A słuchaj dzisiaj też jedziemy do sklepu? Wiesz może znowu wpadniesz na jakiegoś chłopaka.
- O co Ci chodzi?
- No jak to o co, wiesz to nie jest codzienny widok w tutejszych sklepach.
- Wiesz co odczep się ode mnie, dobra?
- Haha, nie nigdy w życiu.
- Dzięki, odwdzięczę Ci się kiedyś przekonasz się.
- Nie byłbym tego taki pewien.
- Tak? Chcesz się o to założyć?
- A pewnie, że chcę..
- Dzieci uspokójcie się wreszcie – powiedział tato bardzo dobitnie.
            Reszta śniadania dobiegła bez zgrzytów i docinek między mną a Arthurem. W sumie nie dziwię się tacie, że miał tego dość. Zamiast usiąść spokojnie i zjeść zaczęliśmy się awanturować. No ale cóż takie są uroki posiadania rodzeństwa. Dochodziła godzina 11.00 więc miałam tylko jedną godzinę na przygotowanie się do przyjścia Erica. Tylko w co ja się ubiorę… Hmm… randka to to raczej nie jest… a szkoda… Dobra skoro to jest tylko i wyłącznie zwiedzanie Manhattanu, to ubiorę się jak na zwiedzanie. Ale mam nadzieję, że to jest randka.. Ten koleś jest boski!. Ale pewnie ma dziewczynę… Jeju co ja gadam, w ogóle co ja sobie jakieś nadzieje robię, a po za tym nie dowiem się póki się z nim nie spotkam… Przygotowanie zajęło mi dobre pół godziny a może i więcej, w końcu trzeba i tak ładnie wyglądać i zrobić dobre wrażenie. Nie tracąc czasu włączyłam sobie laptopa i zaczęłam słuchać muzyki pogrążając się w marzeniach. Leżąc tak na łóżku i rozmyślając usłyszałam dzwonek do drzwi, raptownie wstałam wiedząc kto przyszedł…
- Dzień dobry, jestem Eric Bakers, kolega Laury przyjechałem po nią żeby oprowadzić ją po Manhattanie…
- Dzień dobry, a tak, Laura coś wspominała, że wychodzi gdzieś dzisiaj, usiądź sobie na sofie a ja pójdę zawołać ją.
- Dobrze, dziękuję.
- Laura przyszedł po Ciebie Eric.
- Aha, dzięki już idę..
- Hej Eric – powiedziałam czując jak zaczynam się rumienić.
- Cześć, to co jesteś gotowa?
- No pewnie, że tak.
- To idziemy, niech pan będzie spokojny Laura nie będzie zbyt późno i jest w dobrych rękach, może czuć się bezpiecznie.
- Oczywiście będę o tym pamiętać. Do widzenia i miłego wypadu.
- Dzięki tato – uff jak dobrze, że tato nic się nie pytał Erica ani tym bardziej teraz, ale bardzo miło mi się zrobiło jak tak powiedział Eric, że jestem w dobrych rękach i mam się czuć bezpiecznie.. Ahh.. może jednak jest nadzieja, że to będzie randka.
- Wow ładny masz samochód.
- Dziękuję , to prezent od taty na moje 18 urodziny.
- To fajnego musisz mieć tatę skoro sprawił Tobie takie auto – odpowiedziałam lekko podenerwowana.
- Hehe , jestem jedynakiem, więc trochę mnie rozpieszczają.
            Nie dość , że skromny to jeszcze dżentelmen, a mało takich w dzisiejszych czasach, kulturalnie otworzył mi drzwi, zaczyna mi się coraz bardziej podobać, błagam tylko żeby nie miał dziewczyny..
- To gdzie sobie życzysz jechać ? – spytał Eric
- Tak szczerze mówiąc to nie mam zielonego pojęcia , nie wiem co gdzie jest, więc zdam się na Twoje propozycje – powiedziałam uśmiechając się do niego
- No dobrze to w takim razie pokaże Tobie najciekawsze miejsca i podstawowe, jeżeli można tak to ująć, a na sam koniec zostawię to co najlepsze i wyjątkowe
            Oho skoro chce mi pokazać na sam koniec miejsce, które jest najlepsze i wyjątkowe to musi znaczyć, że nie ma dziewczyny, że mu się podobam i chce mnie bliżej poznać… Tylko żebym się nie denerwowała, ale jak mam się nie denerwować skoro on jest taki przystojny i jeszcze te jego perfumy, tracę przez nich głowę… Obym tylko nie palnęła jakiegoś głupstwa lub coś innego..
- Tak to będzie dobra opcja.
- A do jakiej szkoły jesteś zapisana? – spytał Eric
- Hmm… Do akademii świętego Andrzeja? Dobrze mówię czy jakoś inaczej się ona nazywa?
- Dobrze mówisz, bo chodzę do tej samej.
- Naprawdę? To super chociaż jedna znajoma twarz będzie, to nie będę czuć się obco – Dziękuję Ci Panie, mieszka niedaleko mnie, chodzi do tej samej szkoły, jeszcze spraw żeby uczył się w tej samej klasie co ja…
- Nie musisz się tak czuć, szkoła jest super a ludzie w niej też, chociaż zdarzają się elity, ale to normalne w każdej szkole, jeżeli będziesz mieć jakiś problem, czy to ze znalezieniem sali, czy ktoś będzie wobec Ciebie nie miły daj znać to zajmę się tym – mój mężny rycerz Eric ahh…
- Ok będę o tym pamiętać i dziękuję już z góry.
- A na jakie przedmioty się zapisałaś? Może na którychś będziemy razem.
- Zapisałam się na język francuski, wos, architekturę, zajęcia muzyczne i nie pamiętam na co jeszcze za dużo było przedmiotów, a wszystkie takie ciekawe..
- Tak to prawda, ta akademia to jedna z najlepszych szkół, a zajęcia mają dość ciekawe i interesujące , dają nam możliwość realizacji naszych upodobań, hobby.. I jeżeli wybrałaś zajęcia z muzyki z Panną Simone to będziemy razem na nich – powiedział z entuzjazmem Eric
- Niezbyt dobrze pamiętam, czy to ona ale wydaje mi się, że tak , mam nadzieję, że to nie będzie jedyny przedmiot na którym będziemy razem mieć zajęcia – tak ! tak ! wszystko idzie według mojej myśli, oby tak dalej …
- Też mam taką nadzieję. – odpowiedział Eric uśmiechając się przy tym.
            Sądząc po jego uśmiechu i po tym jak bardzo chciał żebym miała z nim zajęcia dochodzę do wniosku, że na 100 procent mu się podobam i chce mnie poznać… Czuję, że ten dzień spędzony z nim będzie wspaniały…
            Przejażdżka po Manhattanie w pokazywaniu miejsc, gdzie dziewczyny najczęściej chodzą na zakupy po miejsca, gdzie najlepiej i najtaniej zjeść zajęła nam kilka godzin. Dowiedziałam się o wielu ciekawych miejscach, gdzie zaglądać a gdzie nie. Eric pokazał mi swój ulubiony sklep muzyczny i księgarnie, w której mogę kupić książki w dobrej cenie. Podczas zwiedzania gadaliśmy o wszystkim, opowiedział mi o swoim życiu, jego tato jest w policji, a mama prowadzi restauracje, do której zaprosił mnie następnego dnia, co bardzo mnie ucieszyło bo to znaczyło, że spotkanie ze mną mu się podoba. Jego hobbym jest muzyka, a w przyszłości chciałby założyć zespół muzyczny, oprócz tego jest jedynakiem i ma psa, który wabi się Jacke. Później opowiedziałam mu trochę o sobie, ale moje życie w porównaniu z jego nie było zbyt kolorowe i takie ciekawe… Po tym wszystkim nadeszła pora na pokazanie tego wyjątkowego miejsca. Tak szczerze mówiąc trochę się bałam, ale byłam bardzo ciekawa co to może być..
- Myślę, że wszystko Tobie pokazałem, to co najważniejsze i się nie zgubisz przez to, a teraz pojedziemy w jedno miejsce , gdzie najczęściej przebywam.. zresztą zobaczysz sama..
- Nie mogę się doczekać.
            Tym wyjątkowym miejscem było wzgórze niedaleko całego Manhattanu, wdrapaliśmy się na samą górę i.. widok był niesamowity, z dołu było widać cały Manhattan, a po lewej piękny zachód słońca, który oświetlał Manhattan przez co stawał się jeszcze piękniejszy… Nie mogłam oderwać oczu od tego miejsca, wiedziałam już teraz, że określenie tego miejsca mianem wyjątkowym jest adekwatne.
- Wow jak tu pięknie, widok jest nieziemski, a ten zachód słońca jeju nie dziwię się , że mi go pokazałeś – odparłam zdumiona – jak znalazłeś w ogóle te miejsce?
- Tak w zasadzie to przez przypadek, któregoś dnia potrzebowałem odizolowania się od wszystkich i wszystkiego, więc postanowiłem poszukać wyjątkowego miejsca, gdzie mógłbym odetchnąć, pomyśleć czy nawet odpocząć nic nie robiąc, a tylko leżąc i patrzeć, czy to na zachód słońca, czy Manhattan i ludzi w nim żyjących..
- To Ci się udało z tym miejscem, jest mega super, nie wiem co mam jeszcze powiedzieć oniemiałam z wrażenia jak to zobaczyłam.
- Sam miałem takie odczucia jak pierwszy raz to zobaczyłem i wiedziałem, że to miejsce musi być moje i , że należy do mnie, nikt mam taką nadzieje, go jeszcze nie znalazł.
- Zawsze możemy postawić znak, że jest to teren prywatny albo coś co innych by odstraszyło – taa moje kochane pomysły i bujna wyobraźnia róbcie tak dalej …
- Hehe w sumie to nie jest głupi pomysł, pomyślimy nad tym, a skoro pokazałem Tobie te miejsce to jesteś jego współwłaścicielka, zgadzasz się ? – no to mnie zszokował
- Mówisz poważnie? Przecież to Twoje miejsce, to Ty je znalazłeś a nie ja. – nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, byłam zadowolona, że mianuje mnie współwłaścicielka po tak krótkiej znajomości, ale w zasadzie spędziliśmy cały dzień razem i zdążyliśmy się już trochę poznać
- Mówię poważnie, wiem, że to za szybko i w ogóle i dopiero się poznaliśmy, ale jakoś wewnętrznie czuję, że mogę Tobie zaufać i się z Tobą podzielić tym miejscem
- Dziękuję , to miłe usłyszeć, że tak o mnie myślisz.
- Spoko mi też możesz zaufać. Chodź usiądźmy na trochę. Po zachodzie słońca widok jest jeszcze bardziej zniewalający.
- Ok, często tutaj przyjeżdżasz?
- Tylko wtedy jak jest mi źle, bądź chcę o czymś pomyśleć, przeanalizować..
- A kiedy jest Tobie źle? – ajć nie potrzebnie zadałam takie pytanie teraz zmieni o mnie zdanie i uzna , że jestem wścibska.. – przepraszam, nie powinnam była pytać..
- Nie no jest dobrze, jest mi źle wtedy kiedy rodzice się kłócą, ale nie jest to aż tak wielka rzecz żeby popadać w depresję, po prostu czasami nie mogą dojść do kompromisu, mama jest zajęta restauracją, tato oczywiście stara się jej pomagać jak najlepiej potrafi, ale nie zawsze może. Jeżeli wezwą go na patrol czy akcje musi jechać. I o to są najczęściej kłótnie.. Mama mówi, że powinien iść na emeryturę i przestać być w policji, a pomóc jej z kolei tato ma pretensje, że mama tego nie rozumie, tego, że on to kocha… To jeden z powodów. Kolejnym jest po prostu odizolowanie się od wszystkiego i wszystkich, zostanie sam ze sobą , ze swoimi myślami, uporządkowanie ich.. No i jest to najlepsze miejsce na pisanie piosenek.
- Piszesz piosenki ? Czemu nie powiedziałeś tego wcześniej? – dżentelmen, przystojny, inteligentny , piszący własne piosenki, skromny po prostu ideał ..
- Hehe skromność mi nie pozwala, a po za tym to tylko przemyślenia w formie piosenki, kiedyś Tobie pokaże albo zagram i zaśpiewam – o matko jak zagra mi i zaśpiewa to na pewno się zakocham…
- Byłoby super, z chęcią posłucham jak grasz i śpiewasz.
- No dobra ja opowiedziałem trochę o sobie, więc może Twoja kolej?
            Taa wiedziałam, że będę musiała prędzej czy później opowiedzieć coś więcej o sobie.. Najgorsze jest w tym to, że nie lubię opowiadać o sobie .. ani tym bardziej co mi się przydarzyło..
- Heh, w zasadzie to nie bardzo lubię mówić o sobie, ale czuję , że mogę Tobie zaufać i to, że powinieneś wiedzieć, więc opowiem.. Co lubię robić czym się interesuję to już wiesz.. Mieszkam z bratem Arthurem i tatą ale to też już wiesz.. Przeprowadziliśmy się przedwczoraj w nocy i mówiąc tak szczerze jazda nie była taka zła.. Hmm… może łatwiej będzie jak zaczniesz sam zadawać pytania niż jak ja będę sama mówić..
- No dobrze, czemu akurat Manhattan?
- Tato dostał tutaj pracę jako kierownik w firmie samochodowej „Gaversa”…
- A znam ją bardzo porządna firma – wtrącił się Eric
- O to dobrze wiedzieć wspomnę o tym tacie. Dostał więc tutaj pracę i nie chciał nas zostawiać samych i pewne sytuacje i wspomnienia sprawiły, że trzeba było iść na przód.. Zdecydował się na przeprowadzkę.
- A jesteś z niej zadowolona?
- W sumie to nie wiem, za mało dni jestem tutaj żeby to stwierdzić, dowiem się jak pójdę do szkoły, a tego najbardziej się boję..
- Dlaczego ?
- Boję się, że mnie nie polubią, każdy się tam zna i po za tym słyszałam, że jest to szkoła dla bogaczy, więc panny w niej muszą być bardzo ładne i dobrze wyglądać i boję się, że nie odnajdę się w ich towarzystwie w ogóle w jakimkolwiek..
- Nie prawda, tam tak nie jest, może i chodzą do niej uczniowie, którzy mają bogatych rodziców, ale to tylko to. Nie zwracać uwagi na innych.. Są różni ludzie jedni będą Ciebie obgadywać a drudzy przyjaźnić, a na pewno z kimś się zaprzyjaźnisz. Widać po Tobie, że jesteś kontaktową osobą, miłą, życzliwą i chcesz dobrze dla innych – no, no jestem pod wrażeniem sądziłam, że to ja jestem psychologiem ale on przebija mnie w stu procentach
- Dziękuję za słowa otuchy, dzięki nim mam lepsze nastawienie na nowy początek roku szkolnego – mówiąc to uśmiechnęłam się do Erica
- A co z Twoją mamą, dlaczego jej nie ma z wami?
            No i tutaj się zaczynają schody… Temat, którego unikam na każdym kroku kto się nie zapyta… Przyjaciele wiedzieli i się nauczyli żeby nie pytać i omijać wszystko to co związane jest z mamą , pytaniem o nią czy jakieś ulubione jej rzeczy.. A tutaj w nowym mieście będę musiała na nowo się z tym borykać.. Mam nadzieję, że Manhattan nauczy mnie jak to przeboleć i w końcu pożegnać się ze stratą mamy.. Spróbuję opowiedzieć tylko aby się nie rozkleić…
- Nie ma jej z nami , ponieważ nie żyje.. – nie doprowadź się do płaczu, błagam …
- Przepraszam , że zapytałem, przykro mi jest z jej powodu… - no i masz zrobiło się teraz niezręcznie… - jeżeli nie chcesz nie musisz o tym mówić, po prostu powiesz jak będziesz gotowa na to..
- Nie jest spoko, znaczy sama nie wiem, nie umiem się pogodzić z jej śmiercią, ale nie jestem gotowa żeby opowiedzieć Tobie o niej tak ze szczegółami jak zmarła i jak to przeżyliśmy, za wcześnie na to.. – o nie tylko nie łzy.. nie mogę płakać nie przy nim to zniszczy moją opinie…
- Ejj Laura spokojnie.. – na widok moich łez Eric zrobił coś co potrzebowałam od paru lat przytulił mnie ale nie był to zwykłe przytulenie to było coś co sprawiło, że ból zniknął na chwile – nie płacz, to jest ogromna strata, mogę się tylko domyślić jak się czujesz, będziesz gotowa to mi opowiesz, wszystko co się zdarzyło, nie musisz mówić tego teraz tylko dlatego aby powiedzieć.. Musisz to wewnętrznie czuć..
            Wow nie no niech tylko mi ktoś powie, że ten chłopak nie jest ideałem, to wyśmieje go w twarz i powiem żeby założył okulary.. Przecież te jego pocieszanie działa i to jak mocno, w ogóle jego obecność… Znamy się od wczoraj, dzisiaj dopiero tak naprawdę się poznaliśmy a ja czuję, że mogę mu powiedzieć wszystko, zaufać, że chce tego, coś niesamowitego…
- Już jest dobrze, wybacz zawsze kiedy pomyślę o mamie zaczynam się rozklejać nie wiem kiedy to minie, a chciałabym żeby minęło…
- Nie ma problemu, płacz na moim ramieniu ile chcesz ale na dzisiaj koniec tych smętów trzeba się rozweselić dlatego zapraszam Ciebie na przekąszenie czegoś, co Ty na to ?
- Ok, z chęcią coś zjem – odpowiedziałam wycierając łzy
            Pojechaliśmy do małej knajpki, która nazywa się „Wesoły Larry”. Obydwoje zamówiliśmy hamburgery, frytki i dużą pepsi. Knajpka bardzo mi się podobała, jedzenie było bardzo dobre, a wystrój sprawiał, że nie chciało się stamtąd wychodzić. A sam właściciel był miły co również sprawiało dobre wrażenie. Dowiedziałam się, że Eric jest częstym jej bywalcem i , że to jego ulubione miejsce, gdzie można dobrze i tanio zjeść. Spędziliśmy tam ponad dwie godziny, atmosfera była fajna, dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Niestety robiło się już późno i tą miłą atmosferę trzeba było przerwać powrotem do domu, tym bardziej, że Eric obiecał mojemu tacie, że odstawi mnie do domu niezbyt późno.. Jak widać nie chce się mu narazić..
- Dziękuję Eric za przemiły wieczór, odstresowanie się i pokazanie miejsc, na pewno się nie zgubię.
- Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie. – odpowiedział Eric ponownie ze swoim zniewalającym uśmiechem.
- Jest za co, dzięki Tobie poczułam się dobrze w nowym miejscu i teraz będę bardziej odważniejsza do poznania innych ludzi i pójścia do szkoły.
- O to właśnie chodziło, cieszę się, że dobrze się bawiłaś i, że mogłem pokazać Tobie wiele ciekawych miejsc.
- Tak, zdecydowanie. – uśmiechnęłam się do Erica
- To jak z jutrem o której idziemy do restauracji mojej mamy? – spytał Eric, tak! Kolejna randka!
- Myślę, że możemy się spotkać o 12 tak jak dzisiaj, co Ty na to?
- Ok. 12 pasuje, podjadę po Ciebie, poznasz moją mamę i może tatę i przy okazji spędzimy jeszcze ostatnie dni wakacji – powiedział z entuzjazmem Eric, widać było po nim, że mu zależy na tym.
- Z przyjemnością ich poznam, a jeżeli mnie nie polubią? – trochę się wystraszyłam na wspomnienie o poznaniu rodziców Erica, nie byłam pewna jacy są i czy mnie dostatecznie polubią, co o mnie pomyślą, w zasadzie nie lubię takich spotkać, co dziwniejsze, że dopiero się poznaliśmy, a on już chce żebym poznała jego rodziców. W ten sposób mogę tylko pomyśleć, że naprawdę mnie polubił tak w stu procentach.
- Polubią, jesteś fajna i sympatyczna, uwierz mi mama potrafi wyczuć sympatyczne osoby. Z Jedną rzeczą mogę Ciebie ostrzec.
- Z jaką?. – zapytałam lekko poddenerwowana.
- Hehe, nie bój się nic strasznego. Jak Ciebie już polubi, to nie da Tobie spokoju, będzie non stop z Tobą rozmawiać, wypytywać i pokazywać swoje przepisy i pewnie uczyć jakiś, także przygotuj się do tego. – oznajmił mi Eric.
- Ee to nic strasznego, dam radę. – odpowiedziałam z uśmiechem i pewnością siebie. – Oto i mój dom..
- Tak w ogóle to ładny jest i w środku wygląda przytulnie.
- Dziękuję mi również się podoba.
- To jesteśmy umówieni na jutro na 12?. Spytał Eric.
- Tak, to do jutra – odpowiedziałam i szybko pocałowałam go w policzek, nie mogłam wytrzymać.
- Do jutra – powiedział lekko zaskoczony Eric ale i zadowolony.
            Nie mogłam się powtrzymać od pocałowania go, uznałam jednak, że nie wypada na pierwszej randce się całować, więc dałam mu buziaka w policzek, to akurat wolno, szybko wysiadłam żeby nie wykorzystał tego i sam nie zaczął mnie całować. Gdy odjeżdżał pomachałam mu na pożegnanie widząc , jaki był zadowolony i uśmiechnięty. Idąc do drzwi sama do siebie się uśmiechałam i czułam motylki w brzuchu. Przepiękne uczucie..
- Tato! Już wróciłam. – krzyknęłam.
- Słyszałem właśnie. – odpowiedział mi z salonu tato.
- I jak się udała randka?. – jak zwykle wścibski Arthur.
- A co Ci do tego i po za tym to nie była randka.
- Nie?. A co innego? – uszczypliwie powiedział mój brat.
- Spotkanie i zwiedzanie Manhattanu.
- Akurat, już Ci wierzę.. Za długo Ciebie nie było żeby nie nazwać tego randka.. I pewnie na koniec się całowaliście.. Oo Eric jesteś taki cudowny.. Pocałuj mnie.. Cmok, cmok… - zaczął się zgrywać Arthur, przysięgam jeszcze trochę, a pobiję go i sama zacznę się z niego zgrywać, a jak tylko pojawi się na korytarzu w szkole na mojej drodze, to jeszcze bardziej będę go upokarzać. Co za dużo to nie zdrowo!.
- Arthur! Przestań już, daj siostrze spokój. To jej sprawa czy to randka czy nie, nie możemy się wtrącać w jej życie ani w to co robi, jest na tyle dorosła.. – obronił mnie tato
- Dziękuję tato… - w końcu nikt nie będzie się wypytywać co robiłam, strasznie jest to irytujące i takie wścibskie… już sądziłam, że uwagi i pytania się skończą i, że tato jest po mojej stronie, gdy nagle..
- Ale możesz nam powiedzieć chociaż gdzie byliście i co zwiedziliście. – powiedział tato, rzekomo będący po mojej stronie..
- Nie, nic nie będę wam mówić, miałeś być po mojej stronie tato!. – powiedziałam oburzona.
- Nie jestem po niczyjej stronie tylko po swojej. No ale dobrze, nie będziemy się więcej wtrącać – uff w końcu zrozumiał, że nic mu nie powiem.
- Taa, no a przy okazji to jutro jadę z Ericem do restauracji jego mamy, tylko błagam nic się nie pytajcie i nie chcę żadnych uwag w tym momencie. – oświadczyłam tacie i Arthurowi.
- O, czyli jednak to była.. – w tym momencie przerwał Arthurowi tato.
- Arthur! Wystarczy na dziś tej zgryźliwości, zajmij się lepiej przygotowanie do szkoły za pięć dni zaczynasz nowy rok szkolny. – oho jeżeli tato już mówi takim tonem to znaczy, że naprawdę mówi poważnie i żarty się skończyły.
- Dobrze, tato już przestaję. – odpowiedział skruszony Arthur.
- Idę na górę, dobranoc wszystkim. – pożegnałam się bardzo dobitnie.
- Dobranoc – odpowiedzieli chórem tato i Arthur.
            W końcu udało mi się pójść na górę bez żadnych zgryźliwości, bez zbędnego zadawania pytań i wścibskości.. Przez cały dzień bawiłam się bardzo dobrze, czułam się szczęśliwa i na chwilę mogłam zapomnieć o złych rzeczach, które mnie otaczały, a przede wszystkim zapomniałam o nadchodzącym rozpoczęciu roku szkolnego w nowej szkole. A to wszystko dzięki Ericowi. Jest bardzo fajny, nie dość, że przystojny to jeszcze dżentelmen. Ah.. Przebywając z nim czułam się jakbym go znała już dawno, mogę mu powiedzieć o wszystkim, czując, że mnie zrozumie i mi pomoże. Ciekawe jak mam interpretować dzisiejszy dzień. Czy to była randka, czy tylko po prostu był miły i temu mnie oprowadził po Manhattanie. Ale z drugiej strony gdyby to było zwykłe spotkanie, nie pokazałby mi swoje „magiczne miejsce”, a to zrobił. Jeju to co wtedy czułam tego się nie da opisać w słowach. Zachód słońca, gdzie ostatnie promienie słońca padają na panoramę Manhattanu, to trzeba zobaczyć na własne oczy.. Zniewalający widok, który się zapamięta do końca życia. Strasznie się cieszę, że jutro się z nim zobaczę. Najchętniej spędzałabym z nim czas non stop, bez jakiejkolwiek przerwy. Boję się tylko poznania jego rodziców, to co sobie pomyślą, jacy będą, czy mnie polubią. Właściwie nic o nich nie wiem, tylko z opowiadań Erica ale to tylko tyle, że czasem się kłócą, ale tak to są kochająca się rodziną, to na pewno skoro zafundowali taką brykę dla niego. Mam nadzieję, że między nami coś wyjdzie, bardzo bym tego chciała i z tego co widzę to on chyba też, chyba, że mam mylne wrażenia i tak naprawdę chodzi tylko o czysto koleżeńskie stosunki. Zobaczymy jak się to rozwinie oby w jak najlepszym kierunku.
            Po tych rozmyślaniach i rozmarzaniu się nad Erickiem poszłam się umyć a następnie poczytać książkę „Nocny łowca” wiem, że to horror, ale będąc w romantycznym nastroju nic nie mogło mnie nie przestraszyć. A po przeczytaniu poszłam spać śniąc o Ericu i zastanawiając się nad jutrzejszym dniem. 

Komentarze

Popularne posty